Viaje de las ballenas, czyli podróż w poszukiwaniu wielorybów jest jedną z wycieczek organizowanych co roku dla Wymieńców z zachodniego wybrzeża Meksyku.
Pierwotnie była planowana po pierwsze na przełom stycznia i lutego (okres, w którym wielorybów jest najwięcej), a po drugie w Los Cabos. Ale jak to bywa w Meksyku, plany planami, a realizacja okazuje się zupełnie inna.
W efekcie pojechaliśmy dopiero 14 marca i w przeciwnym kierunku: do stanu Nayarit. W podróż wyruszyliśmy w sobotę rano, tradycyjnie już spod Starbucksa przy Cinepolis.
Wprawdzie prognozy mówiły o ładnej pogodzie, ale z Culiacan wyjeżdżaliśmy w strugach deszczu. Na szczęście niewiele mówiło to o pogodzie następnego dnia i to w oddalonym o 600 kilometrów i co najmniej 7 godzin kurorcie Punta Mita.
Dojechaliśmy w samą porę by zjeść obiadokolację, zakwaterować się w pokojach i pójść na nocny spacer po plaży :)
Następnego dnia trzeba było wstać wcześnie, żeby po drodze zjeść śniadanie i o 9 dotrzeć do Punta Mita, skąd łodzie motorowe miały nas zabrać na poszukiwanie wielorybów, a następnie na ukrytą na skalistej wyspie plażę.
Jeżeli chodzi o wieloryby, udało nam się wypatrzyć dwa: jednego dużego i jednego małego. Bardzo trudno było uchwycić cokolwiek na zdjęciach, ponieważ nad powierzchnią pojawiały się na ułamki sekund.
niezbyt twarzowe, ale trudno ;) |
Największym zaskoczeniem dla mnie, był fakt, że na wysepkę musimy się dostać wpław, przepływając skalistym tunelem. I oczywiście była to zdecydowanie moja ulubiona część wyprawy! Za to sama plaża była malutka i baaaardzo zatłoczona, przede wszystkim przez mieszaninę turystów meksykańskich i amerykańskich.
kolor wody naprawdę był obłędny ;) |
Pogoda na szczęście nam dopisała. Trochę tylko pokropiło w trakcie naszego pobytu na ukrytej plaży. Za to na dobre rozpadało się gdy dotarliśmy na obiad. I lało już przez całą drogę powrotną.