W piątek minęły właśnie trzy miesiące odkąd jestem w Meksyku (rekord pobytu poza domem pobity). Przy okazji uświadomiłam sobie, że nie napisałam w końcu posta o jedzeniu. A w międzyczasie sporo rzeczy stało się dla mnie czymś całkowicie normalnym, tak że pisanie o tym byłoby tak samo ciekawe jak opisywanie schabowego (a może właśnie to by było ciekawe, bo schabowego tu nie uświadczysz). Fakt faktem jednak, żeby poznać prawdziwe tacos trzeba tu przyjechać, więc oto jest: wyczekiwany post o kilku ciekawych potrawach kuchni meksykańskiej.
Z góry przepraszam za błędy, informacje poparte jedynie własnymi obserwacjami i informacjami uzyskanymi od ludzi na miejscu. Co do zdjęć, część jest moja, część musiałam „pożyczyć” z internetu, jak będę miała okazję to zastąpię własnymi.
Chili, kukurydza, fasola, mięso i tortille. Z tym kojarzyła mi się zawsze kuchnia meksykańska. I zasadniczo jest to część prawdy, chociaż tak mała, że w żadnym stopniu nie przygotowała mnie na to co miałam okazję tu poznać. Często zdarza się, że nie mam pojęcia co właśnie zjadłam. Na wszelki wypadek czasami wolę pytać po fakcie.
|
home made tortillas |
|
O meksykańskim jedzeniu można by pisać i pisać. Przede wszystkim dlatego, że bardzo różni się od tego polskiego, chociaż niektóre potrawy przejawiają pewne podobieństwo ( i na nim zazwyczaj się kończy, chyba, że mowa o fast-foodach rodem z USA). Wbrew temu co mogłoby się wydawać, można tu spotkać na przykład różne rodzaje pieczywa oraz zupy. Jednak to co nieznane zdecydowanie przewyższa liczbę rzeczy podobnych. I właśnie o tym chciałam nieco napisać.
Generalnie różnice zaczynają się już od samego rozkładu posiłków. Takie podstawowe są trzy, jednak... Tradycyjne śniadanie meksykańskie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Praktycznie zawsze jest to coś na ciepło i często trafiają się dania, które ja zaklasyfikowałabym do obiadowych. W Meksyku zresztą w ogóle czuję się jakbym jadła trzy obiady (na ciepło i duuuużo).
SKŁADNIKI I PÓŁPRODUKTY ;)
Oprócz wyżej wspomnianych, do popularnych składników dań wszelakich dodałabym jeszcze limonkę, pomidory, awokado i w moim regionie krewetki (tudzież inne owoce morza), co było zaskoczeniem kolosalnym. W Polsce odważyłam się spróbować ich tylko jeden raz, tu po jakimś czasie udało mi się do nich mniej więcej przekonać, szczególnie po tym jak rodzice dostali od znajomych 8 kilo. Poza tym spotkałam tutaj kilka ciekawych rzeczy:
Guayaba: po polsku gujawa. Roślinka rosnąca niczym mirabelki w Polsce, to znaczy na podwórkach, przy ulicy. Ma owoce o ciekawym smaku. Na zewnątrz żółto-zielone w środku żółtawe lub różowe.
Nopal: Roślinka z rodziny opuncji, także dla mnie to jest i będzie kaktus. Liście (nie mam pojęcia co robią z kolcami) po zamarynowaniu je się z sałatką albo jako dodatek do tutejszej wersji jajecznicy (...con hueves).
Owoce z kolei (
tuna) po obraniu z grubej skóry je się normalnie. Mają dużo pestek i średnio wyrazisty smak, ale są niezłe.
|
fot. wikipedia |
Tamarindo: Po polsku tamaryndowiec. Z “owoców” robi się tu przede wszystkim napoje oraz pewną odmianę “słodyczy”, zazwyczaj z dodatkiem chili. Podobno także służy jako przyprawa.
|
fot. www.gennarino.org |
Machaca: specjalnie przygotowana suszona wołowina, najpierw marynowana, potem obsmażona, sprzedawana w paczkach. Dodaje się to potem do różnorakich potraw jednopatelniowych, często wraz z ziemniakami pokrojonymi w kostkę lub jajkami.
Frijole: Fasola oczywiście musi być, chociaż jest to temat bardzo rozległy. W różnych częściach Meksyku popularne są różne odmiany fasoli: czarna, czerwona, biała, nakrapiana (;)). W mojej okolicy najczęściej używana jest jedna z białych. Poza tym, że dodaje się ją do potraw wszelakich w formie ugotowanej w całości, praktycznie wszędzie można dostać wersję ugotowaną z solą i zmiksowaną na krem. Do tego dodaje się ser (moim zdaniem mi więcej tym lepiej), dzięki czemu wychodzi
taki ciut ciągnący się krem. Smakuje lepiej niż wygląda,
chociaż nadal nie jest to mój ulubiony przysmak.
NAPOJE
Właśnie, w kwestii napojów: bardzo popularna jest Coca-Cola (w 600ml butelkach), wprawdzie większość z obrzydzeniem patrzy jak wyciskam do niej limonkę, ale pewnie niektórzy w Polsce też by się zdziwili. Za to mój meksykański tata pił colę z wodą i wszystko było ok. No cóż...
Praktycznie wszędzie można kupić tak zwane aguas frescas, w większości robione z wody, naparu lub soku wyciśniętego z jakiegoś owoca czy innej rośliny z dodatkiem cukru. Spotkałam więc między innymi lemoniadę, aguas z pomarańczą, ananasem, melonem, tamaryndowcem, wodę kokosową... Ciekawszymi przypadkami są natomiast:
|
fot. wikipedia |
Jamayca: uwielbiana przez większość exchange students (przeze mnie również). W sumie tajemnicę kwiatów jamayca odkryłam dopiero po jakimś czasie, chociaż pewien posmak wydawał mi się znajomy już (dopiero?) po drugim razie... Otóż jest to napój przyrządzony z hibiskusa.
Horchata: to dopiero jest specyfik! Pierwszy raz piłam podczas podróży do Guadalajary. Gdy zapytano mnie czy chcę coś do picia zrozumiałam tylko słowo “agua” i ochoczo się zgodziłam. Dostałam podejrzaną białą ciecz...która okazała się wypijalna, aczkolwiek również nie jest to mój ulubiony napój. Horchata jest bowiem przyrządzana z ryżu i mleka z cynamonem i cukrem. Słyszałam również o dodatku migdałów i wanilii, ale nie jestem w stanie tego potwierdzić. Lepszą wersją jest ta, w której zastąpiono zwykłe mleko kokosowym, piłam również horchatę cytrynową (najlepsza).
Tepache: wypatrzyłam ostatnio przy ogrodzie botanicznym, ale jeszcze nie miałam okazji spróbować. Napój ze sfermentowanego ananasa. Także musi być przepyszny.
Cebada: Napój w kolorze kawy z mlekiem, w smaku trochę podobny do horchaty. Robiony z jęczmienia (hiszp. cebada), wody, cukru i mleka.
TACOS
Pośród typowych dla Meksyku potraw szczególną rolę odgrywa asortyment
carretas de tacos.
Są to restauracje, bary czy jak zwał tak zwał, składające się z budki/ wózka, na którym przyrządza się tortille i mięso oraz stołów dla gości. Często na poboczu lub chodniku i często zaczynają działać dopiero wieczorem.
Na stołach oczywiście nie może zabraknąć:
1) minimum jednej
salsy z pomidorów
2)
guacamole (sos z awokado i mleka)
3) pokrojonych ogórków i rzodkiewek
|
fot. servicios-eventos.vivanuncios.com.mx |
A co można zjeść?
|
tacos |
Tacos: najbardziej klasyczne danie. Tortilla (najczęściej kukurydziana), posiekana wołowina z grilla z dodatkami, w zależności od miejsca i zamówienia (cebula, czosnek, przyprawy, chili, kapusta pekińska, salsy...) A, i jeszcze obowiązkowa limonka!
Quesadilla: tortilla kukurydziana lub pszenna z serem (najczęściej Chihuahua). Quesadilla z dodatkiem mięsa nazywa się Mixta (najlepsza moim zdaniem).
|
fot. www.digtattoo.biz |
Gordita: grubszy (stąd nazwa) i mniejszy placek kukurydziany z dodatkami na wierzchu.
Tacos dorados: zwinięta w rurkę tortilla, tu najczęściej z nadzieniem ziemniaczanym, serwowana z kapustą pekińską, cebulą, pomidorem, ciepłym sosem (chyba pomidorowym) i serem podobnym do bundz.
|
fot. blogs.phoenixnewtime.com |
Vampiro: przypieczona (stostowana) tortilla z mięchem i dodatkami.
POTRAWY
Tamales: danie bardzo stare i bardzo tradycyjne. Ciasto zrobione z mąki kukurydzianej nadziewa się zazwyczaj mięsem, serem, po czym gotuje się całość na parze owiniętą w liście kukurydzy. Liści się potem nie je.
|
fot. storify.com |
Chile en nogada: Tradycyjne danie w kolorach flagi
meksykańskiej: chili (poblano) z nadzieniem, które składa się z tak
wielu składników, że nie sposób wymienić wszystkie: mięso, rodzynki,
orzechy, owoce (jabłka, gruszki i brzoskwinie chyba), przyprawy; sos
orzechowy (coś jakby nugat), całość posypana granatem. Nie wiem, czy to
kwestia chili czy dodatku przypraw, ale wersja którą jadłam była dosyć
ostra. To chyba najbardziej zadziwia mnie w kuchni meksykańskiej:
łączenie pikantnego ze słodkim i mięsem.
Mole: nazwa odnosi się chyba głównie do sosu, ale i tak wszyscy wiedzą, że je się go z kurczakiem i zazwyczaj ryżem. Kolejny ewenement, ponieważ sos jest lekko pikantny i... czekoladowy.
Ceviche: coś jakby sałatka z owocami morza, podobnież istnieją różne wersje. Ja osobiście jadłam zestaw: krewetki, ogórek, pomidor, cebula, limonka itd.
|
torta, fot. madrider.es |
Meksykańskie kanapki: generalnie można wyróżnić dwa typy: sandwich z chleba tostowego, podgrzanego lub przypieczonego z masłem, najczęściej z majonezem oraz tzw. torta z bułki, która jest czymś pomiędzy amerykańską bułką z Subwaya i polską bułką. Zawiera dużo różnych dodatków i w sumie można tam wsadzić wszystko, łącznie z “kremem” z fasoli.
|
fot. wikipedia |
|
Pozole: powiedzmy, że to coś jak zupa, bo zawiera bardzo dużo części płynnej, z mięsem (najczęściej wieprzowym) i nixtamalizowaną kukurydzą (gotowaną wcześniej w słabym roztworze wapna), podawana z awokado, serem i kapustą pekińską. Część płynna ma kolor brązowy i charakterystyczny posmak, jednak nie jestem w stanie powiedzieć skąd się on bierze.
|
fot. wikipedia |
Birria: coś jak gulasz, tradycyjnie z kozy lub baraniny, jednak ja jadłam wersję z... ryby. Mięso może być tylko gotowane lub podsmażane. Do tego dodaje się limonkę, kolendrę i co tam kto chce.
SŁODYCZE, DESERY I PRZEKĄSKI
W meksykańskich sklepach wprawdzie bez problemu można znaleźć znane batony czy ciastka, jednak zdecydowanie wolą oni swoje własne słodycze i przekąski.
Chipsy i nachosy: sprzedawane są przeważnie w ostrych wariantach smakowych (a jeżeli nawet nie, są wybitnie niesłone i meksykanie często dodają do nich wszystko co mają pod ręką (papas preparados): pikantną salsę, sos sojowy, limonkę...)
Chili i tamaryndowiec: Wśród cukierków i lizaków prym wiodą słodycze z tamaryndowca, często z dodatkiem chili. Raczej niewiele mają wspólnego ze słodkim smakiem, prędzej kwaśno-ostro-słonym. Moim ulubieńcem jest lizak o smaku ogórka ze sproszkowanym chili, jak na razie nie mam odwagi spróbować tego specjału. Ponieważ wersja wiśniowa z chili okazała się niezbyt zjadalna, ogórkowa zostanie chyba jako ozdoba na marynarkę.
Masapan: w końcu coś naprawdę słodkiego. Coś jak marcepan czy chałwa z orzeszków ziemnych.
Pastel de las tres leches: Mój ulubieniec, tym razem naprawdę. Deser pochodzenia właśnie meksykańskiego, składa się z ciasta typu biszkoptowego nasączonego mlekiem skondensowanym i zagęszczonym, z kremem z bitej śmietany na wierzchu. Często ozdabia się całość owocami. Wybitnie słodkie i nie zawsze wygląda elegancko, ale taka gorzej wyglądająca wersja jest przepyszna!
| |
fot. wikipedia |
Churros: hmm... Do czego by je porównać? Najprędzej do faworków, ale ... Są to takie podłużne smażone ciastka, często podawane z czekoladą na gorąco. Wersja grubsza nadziewana jest cajetą, czekoladą lub mlekiem skondensowanym. Poza tym istnieją również takie jakby małe pączki cynamonowe. Są nieco bardziej zbite niż w Polsce i tłustsze.
|
fot. wikipedia |
Flan: nie pochodzi z Meksyku, ale jest bardzo popularny. Krem karmelowy, podobny do crème brûlée.
|
raspados | |
Meksykańskie lody: W Meksyku oczywiście można znaleźć normalne lody i wcale nie jest to trudne. Magnumy czy lody Algidy (tutaj Holanda) są w każdym sklepie, w centrach handlowych można kupić lody w kulkach. Jednak największą popularnością cieszą się lody miejscowe: paletas (również lizaki) “lody z wody” na patyku, bardzo dobre i orzeźwiające. Bardziej mleczne lody (leche, oreo, cajeta) sprzedawane są w małych woreczkach, należy najpierw przegryźć róg opakowania i spożyć wyciskając zawartość przez powstały otwór. Trzecia wersja to raspados kruszony (skrobany) lód z dodatkiem zmiksowanych owoców i/lub syropu smakowego.
Także na razie to tyle, chociaż tak naprawdę jest tego ogrom. Zobaczymy, może za jakiś czas wrzucę drugą część o jedzeniu.